Magnat zwycięski – jak człowiek ze Śląska został prezesem PZPN

Magnat zwycięski – jak człowiek ze Śląska został prezesem PZPN

Nie przebrzmiały jeszcze echa wyborczego zjazdu Polskiego Związku Piłki Nożnej, na którym na drugą kadencję na stanowisko prezesa związku wybrany został Zbigniew Boniek. My chcemy przypomnieć historię sprzed 21 lat, kiedy to o stołek szefa piłkarskiej centrali walczył ówczesny prezes Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Katowicach – Marian Dziurowicz.

3 lipca 1995 roku w Warszawie odbył się walny zjazd sprawozdawczo-wyborczy PZPN. Wiadomo było, że o ponowny wybór na stanowisko prezesa nie chciał ubiegać się dotychczasowy sternik futbolowej centrali Kazimierz Górski. Najwybitniejszy polski trener był bardzo rozczarowany pracą w związku. Współpracownicy zamiast go wspierać załatwiali najczęściej swoje własne interesy. Górski, cieszący się niesłabnącym uznaniem wśród kibiców na działalności w PZPN przegrywał prestiżowo.

Nic więc dziwnego, że nie chciał wystawić swojej kandydatury na kolejną kadencję. W tej sytuacji niemal pewne było, że rywalizacja rozegra się pomiędzy Jerzym Domańskim, a Marianem Dziurowiczem. Ten pierwszy był już wcześniej prezesem PZPN w latach 1998-1991. Urodzony w Chorzowie, z wykształcenia dziennikarz, karierę zrobił w stolicy, gdzie ukończył politologię na Uniwersytecie Warszawskim. Był działaczem młodzieżowym, potem pracował w pionie propagandowym PZPR-u. Był redaktorem naczelnym „Sztandaru Młodych”, a później „Przeglądu Tygodniowego”. Na początku lat 90. był głównym orędownikiem, obok ówczesnego sekretarza generalnego PZPN-u, zmniejszenia esktraklasy.

Głównym przeciwnikiem Domańskiego był dotychczasowy wiceprezes związku oraz szef Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Katowicach Marian Dziurowicz, nazywany przez wielu publicystów "Magnatem". Prezes GKS-u Katowice był postacią w środowisku bardzo znaną. „Ma wielkie poparcie w tzw. terenie ponieważ żyje tymi samymi problemami co cała piłkarska Polska. Apodyktyczny, nie dzielący się władzą, ale umiejący słuchać i wygrywać. Przed zjazdem zawarł porozumienie z prezesem Górskim, że wysunie go na honorowego szefa związku, jeśli ten zrezygnuje. Dobrze też współpracuje z szarą eminencją w PZPN Michałem Listkiewiczem. To kandydat Magnata na sekretarza generalnego” - tak charakteryzował Dziurowicza przez zjazdem pracujący wówczas w tygodniku „Piłka Nożna” Paweł Zarzeczny.

Trzecim, dość egzotycznym kandydatem, który ostatecznie stanął w wyborczych szrankach okazał się Marek Wielgus. Rozpoznawalność zyskał jako fotoreporter tygodnika "Sportowiec". Później został rzutkim biznesmenem. Założył pierwsze w Polsce Laboratorium Fotografii Profesjonalnej. Był właścicielem Polonii Warszawa oraz posłem na Sejm RP. 

Kampania wyborcza nie była tak medialna jak obecnie. Kandydaci o głosy zabiegali przede wszystkim w terenie. Nie było telewizji informacyjnych, tabloidów, a i pretendenci do fotela prezesa PZPN nie byli rozpoznawalni poza środowiskiem sportowym. Przez zjazdem wiadomo było, ze Dziurowicz może liczyć na poparcie kilku okręgów, Górskiego i Listkiewicza. Domański zjednał sobie głównie stolicę. Otwarcie wspierał go ówczesny prezes Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Warszawie Jerzy Lechowski oraz Zbigniew Boniek. Wielgus był w kampanii praktycznie niewidoczny.

Dziurowicz nie był faworytem prasy, zwłaszcza stołecznej. W paru wielonakładowych gazetach mocno go zaatakowano. Są środowiska piłkarskie w Polsce, które go wręcz nie znoszą. (…) Nie da się zacytować tego, co myślą o nim niektórzy polscy trenerzy. Choćby Hubert Kostka, który do końca życia nie daruje Magnatowi przerwania meczu GKS Katowice – Górnik Zabrze na wiosnę 1994 r. Dowodzeni wówczas przez Kostkę goście z Zabrza prowadzili, ale w końcówce nastąpiła awaria światła. Kostka twierdzi, że można było grać dalej i Górnik by zwyciężył. Ale spotkanie powtórzono. I drużyna kandydata na prezesa PZPN ocaliła punkty” - przypominał Krzysztof Nowiński („Piłka Nożna” nr 31 /1154 z 1 sierpnia 1995 r.)

W trakcie obrad okazało się, że najskuteczniejszy z tercetu kandydatów był jednak Dziurowicz. Prezes OZPN w Katowicach zdobył 99 głosów (czyli tyle samo co Zbigniew Boniek w elekcji Anno Domini 2016). Na Domańskiego swoje głosy oddało 65 delegatów, a na Wielgusa zaledwie 23. Nowym prezesem PZPN został liczący sobie wówczas 60 lat absolwent Wydziału Górniczego Politechniki Śląskiej.

W przemyśle górniczym doszedł do bardzo wysokich stanowisk i stamtąd trafił do kierowania górniczym sportem. Wypominano mu kiedyś powiązania z katowicką nomenklaturą partyjną, ale każdy wie, że bez tych powiązań nic człowiek by na Śląsku nie zdołał zrobić. Słusznie uważa się Dziurowicza za architekta i głównego budowniczego GKS- Katowice. Klub ten niewiele znaczył w polskiej piłce jeszcze w latach 70. Obecnie uchodzi za jedną z najlepiej zorganizowanych firm piłkarskich w Polsce. Od 10 lat nieprzerwanie występuje w europejskich pucharach. Katowice zwyciężały w finałach Pucharu Polski, ale nie zdołały zdobyć tytułu mistrza kraju. O to zawsze miał pretensje do swoich trenerów Dziurowicz. Oni zaś podejmując pracę w GKS musieli się liczyć z tym, że nawet po drobnej wpadce rozgniewany prezes wyrzuci ich z pracy na twarz! Prawie żaden jednak z potraktowanych w ten sposób szkoleniowców nie skarżył się później publicznie na Dziurowicza” - takiej charakterystyki doczekał się po wyborze Dziurowicz na łamach „Piłki Nożnej”.

Podobnie jak w bieżącym roku wówczas część delegatów poddawała w wątpliwość legalność przeprowadzonych wyborów. Widać to taka tradycja wśród sportowych działaczy. Na czele rokoszu stali prezesi poznańskich klubów Warty (Ryszard Górka) i Olimpii (Bolesław Krzyżostaniak). Zbierali oni wówczas podpisy pod pismem do Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki (taki twór miał kompetencje dzisiejszego Ministerstwa Sportu) o powtórzenie obrad.

Na znak protestu przeciwko wyborowi Dziurowicza na najważniejsze stanowisko w polskim futbolu dymisję złożył prezes radomskiego OZPN Janusz Jagiełowicz. Opozycja nic nie wskórała i pochodzący ze Śląska prezes rządził PZPN do 1999 roku. Po czterech latach urzędowania przegrał walkę o reelekcję ze swoim niedawnym współpracownikiem, sekretarzem generalnym związku Michałem Listkiewiczem. Po tej porażce całkowicie wycofał się z działalności w futbolu. Zmarł 21 czerwca 2002 roku.

Powrót na górę

Piłka nożna

Inne dyscypliny

Strefa konesera

Polecane strony

O nas

Podążaj za nami