Bez niespodzianek: Pomarańczowi wygrali z Będzinem, GKS przegrał w Rzeszowie
Zespół Jastrzębskiego Węgla pewnie pokonał MKS Będzin i zrobił duży krok w kierunku play-off. Siatkarze GKS-u Katowice nie mieli wiele do powiedzenia w Rzeszowie, gdzie ulegli Resovii w trzech setach.
Na sprawienie niespodzianki w jastrzębskiej hali liczyli kibice MKS-u Będzin. Od kiedy zespół przejął trener Gido Vermeulen MKS wygrał trzy razy i przesunął się na bezpieczne, 12. miejsce w tabeli. Tym razem jednak holenderski szkoleniowiec nie znalazł jednak sposobu, by pokonać rywali. W pierwszej partii gospodarze bardzo mocno zagrywali, a będzinianie zupełnie nie radzili sobie z odbiorem. Łukasz Kozub, który wybiegł na boisko w wyjściowym zestawie więcej biegał za piłką niż skupiał się na jej rozegraniu i zgubieniu bloku jastrzębian.
Gdy siatkarze z Będzina ustabilizowali przyjęcie, gra się wyrównała i taki stan trwał do połowy drugiej partii. Potem czujni na siatce jastrzębianie zastopowali najpierw atak ze środka Mateusza Kowalskiego, a następnie z prawego skrzydła Rafaela Araujo i odskoczyli przeciwnikom na trzy oczka (16:13). Ambitna i ofiarna walka MKS-u nie pomogła - po zagrywce w siatkę brazylijskiego atakującego jego zespół przegrywał już 0:2.
Pomni wydarzeń z początku grudnia, gdy prowadząc 2:0 przegrali ostatecznie 2:3, tym razem zawodnicy Jastrzębskiego Węgla zaraz po przerwie ostro ruszyli do natarcia. Świetną grę defensywną pewnie przekładali na punkty w kontrataku (13:7). Będzinianie nie zwiesili jednak głów, a impuls do walki dali zmiennicy - Zlatan Jordanow i Jonah Sejf. Zdołali zredukować straty do trzech punktów (15:12), ale w decydującej fazie walki byli bezradni wobec ofensywnej siły gospodarzy.
Jastrzębski Węgiel - MKS Będzin 3:0 (25:16, 25:21, 25:20)
Jastrzębski Węgiel: Kampa, Quiroga, Sobala, Muzaj, Oliva, Kosok, Popiwczak (libero) - Lusthaku, Ernastowicz.
MKS: Araujo, Kozub, Ratajczak, Kowalski, Waliński, Peszko, Potera (libero) - Klobucar, Seif, Jordanow.
GKS Katowice nie ugrał nawet seta w Rzeszowie. Po wyrównanym początku spotkania w hali na Podpromiu, gospodarze zdołali zakończyć dwie kontry i objęli trzypunktowe prowadzenie (8:5). Zespół GKS-u zdołał zniwelować stratę, ale po chwili przewaga Resovii znów wzrosła i wynosiła już sześć punktów. Przy stanie 24:18 na korzyść gospodarzy w polu zagrywki GieKSy pojawił się Serhij Kapelus. Posłał on szereg trudnych serwisów czym naruszył przyjęcie gospodarzy. Rzeszowianie pomylili się dwa razy w ataku, po chwili Kapelus zagrał asa i zrobiło się 24:23. Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy, którzy zakończyli atak ze środka.
W drugim secie trwała wyrównana walka, ale tylko do stanu 9:8. Wówczas rzeszowski zespół za sprawą mocnej zagrywki i gry na kontrze zdołał zbudować dużą przewagę, którą utrzymał do końca partii. Po przerwie skład zespołu trenera Piotra Gruszki uległ zmianie. Od początku na parkiecie pojawili się m.in. Dominik Witczak, Bartłomiej Krulicki, Tomasz Kalembka czy Kacper Stelmach. Początkowo gra układała się po myśli GieKSy, która wyprowadziła kilka kontr i miała wysoką przewagę. Kluczowy moment nastąpił przy stanie 20:15 dla gości, gdy na zagrywce w rzeszowskim zespole pojawił się Jochen Schoeps. Rywale zdołali zdobyć osiem punktów z rzędu, a następnie zakończyli spotkanie po nerwowej końcówce.
Asseco Resovia Rzeszów - GKS Katowice 3:0 (25:23, 25:15, 25:22)
Resovia: Kędzierski, Rossard, Perłowski, Jarosz, Śliwka, Chinenyeze, Masłowski (libero) - Tichacek, Schoeps.
GKS: Fijałek, Kapelus, Pietraszko, Butryn, Sobański, Kohut, Mariański (libero) - Stańczak (libero), Witczak, Komenda, Stelmach, Kalembka, Krulicki, Quiroga.