GKS Tychy lepszy od GKS Katowice w pierwszoligowych derbach Śląska
Gol Marcina Radzewicza rozstrzygnął pierwszoligowe derby Śląska. GKS Tychy w obecności blisko 11,5 tysiąca kibiców pokonał 1:0 GKS Katowice.
Ten kto spodziewał się widowiskowej gry mógł czuć się zawiedziony. Przez długie fragmenty gra toczyła się głównie w środku boiska, a piłkarze nie żałowali sił, by uprzykrzyć życie rywalom. Na palcach jednej ręki można było policzyć sytuacje strzeleckie stworzone przez oba zespoły w pierwszej połowie. W drugiej odsłonie, zwłaszcza goście, zagrali odważniej. Dwóch dobrych okazji do strzelenia gola nie wykorzystał Grzegorz Goncerz. Zemściło się to na zespole z Katowic w 73. minucie gry. Strzał Łukasza Grzeszczyka zablokowali obrońcy gości, piłka trafiła do wprowadzonego seidem minut wcześniej do gry Radzewicza, a ten zdecydował się na woleja z ostrego kąta. Piłka minęła Mateusza Abramowicza i wpadła do bramki tuz przy słupku.
- Można było zakładać, że o wyniku zadecyduje jedna akcja. Trudno było o jakiś element techniczny, trudno było grać finezyjną piłkę. Najważniejsze, że obroniły się nasze założenia. Dotychczas nie udało nam się zagrać meczu na zero z tyłu. Wzmocniliśmy środek pola pod kątem odbioru piłki. Zagraliśmy mniej optymistycznie do przodu, ale bardziej zdyscyplinowanie. Szukaliśmy jednego gola. Mecz był trudny. Nie będę opowiadał, że byliśmy zdecydowanie lepsi, że Katowice poległy po słabszej grze. To my mamy strzeliliśmy bramkę i zdobyliśmy trzy punkty. Wygraliśmy prestiżowy, derbowy, bardzo ważny dla naszych kibiców mecz – mówił na pomeczowej konferencji prasowej Kamil Kiereś, szkoleniowiec tyszan.
Trener wicelidera I ligi nie miał powodów do zadowolenia. Jerzy Brzęczek nie miał pretensji do swoich zawodników, ale potrafił znaleźć powody porażki.
- Mecz pokazał, jaka jest piłka. Mieliśmy swoje sytuacje, których nie wykorzystaliśmy, popełniając przy tym jeden błąd. Piłka wrzucona za plecy obrońców, z naszej strony zabrakło agresywności, Radzewicz uderzył bez zastanowienia i idealnie. To spowodowało, że przegraliśmy – powiedział trener drużyny z Katowic.
Najbardziej szczęśliwym człowiekiem po meczu był jednak Radzewicz. 36-letni pomocnik GKS-y Tychy wrócił do gry po okresie rekonwalescencji po kontuzji. Od razu udało mu się strzelić gola na wagę zwycięstwa w tak prestiżowym spotkaniu.
- Musiałem czekać na ten występ pięć kolejek. Forma nie jest jeszcze najwyższa, ale udało się zdobyć gola na wagę wygranej. Derby nigdy nie są ładnymi meczami. Dominuje w nich walka. Tak było i tym razem. Najważniejsze, że wygraliśmy – mówił popularny „Radza”.
GKS Tychy – GKS Katowice 1:0 (0:0)
1:0 – Radzewicz, 73 min.
Tychy: Florek – Górkiewicz, Boczek, Tanżyna, Mańka – Bukowiec (90. Varadi), Hirskyj (73. Areżina) – Kowalski, Grzeszczyk, Mączyński (66. Radzewicz) – Świerczok.
Katowice: M. Abramowicz – Czerwiński, Garbacik, Kamiński, D. Abramowicz – Kalinkowski (84. Wołkowicz), Zejdler – Foszmańczyk, Goncerz, Prokić (78. Mandrysz) – Lebedyński (84. Sobków).
Wyniki pozostałych spotkań 11. kolejki I ligi:
Wisła Puławy – Zagłębie Sosnowiec 1:1 (Budzyński 89. - Sanogo 57)
Miedź Legnica – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (Amo 89. - Podgórski 80. karny)
Stal Mielec – Znicz Pruszków 3:1 (Bierzało 79., Radulj 84., Buczek 90. - Niewulis 19.)
MKS Kluczbork – Wigry Suwałki 0:0
Olimpia Grudziądz – Bytovia Bytów 2:3 (Woźniak 4., Warchoł 45. - Wróbel 20., Mandrysz 61., Rzuchowski 65.)