Sensacje w Zabrzu i Mielcu, Kamil Kiereś pożegnał Tychy - podsumowanie 15. kolejki I lig

  • Napisane przez  Jacek Rebensztok
  • Wydrukuj
  • Email
Derby GKS - Górnik (foto GKS Katowice) Derby GKS - Górnik (foto GKS Katowice)

Dużo ciekawego działo się w 15. kolejce I ligi. Sensacyjnie zakończyły się spotkania w Zabrzu oraz Mielcu, a w Tychach po meczu rozstano się trenerem Kamilem Kieresiem.

Górnik Zabrze nieoczekiwanie przegrał u siebie 0:1 ze Zniczem Pruszków. Zabrzanie kończą tym samym serię spotkań bez porażki. Po przegranym meczu GKS-u Tychy z Miedzią Legnica, Zarząd Tyskiego Sportu podziękował za współpracę trenerowi Kieresiowi. Podbeskidzie zremisowało bezbramkowo w Nowym Sączu z Sandecją, a GKS Katowice "planowo" wygrał 2:0 w Kluczborku z MKS-em. 

 Do pierwszej sensacji doszło w Zabrzu. Górnik przegrał z ostatnią drużyną w tabeli - Zniczem Pruszków. O wyniku spotkania zdecydowała czerwona kartka dla Bartosza Kopacza, oraz niewykorzystany rzut karny przez Igora Angulo. Pierwsze minuty tego spotkania pokazały, że  Znicz nie przyjechał do Zabrza na "pożarcie".

W 14 minucie goście dali próbę swoich możliwości. W indywidualnej akcji pokazał się Maksymilian Banaszewski, który jak "slalomowe tyczki" mijał zawodników Górnika, ale na przeszkodzie stanął mu Grzegorz Kasprzik, a po rzucie rożnym  piłkarze z Pruszkowa trafili w słupek. Po akcjach gości kontrą odpowiedzieli gospodarze, ale z 7. metrów do bramki Znicza nie trafił Hiszpan Angulo.

Po raz kolejny zabrzanie zagrozili bramce Piotra Misztala w 38. minucie, ale Kopacz nieczysto trafił głową w piłkę i spokojnie interweniował bramkarz Znicza. W 38. minucie Kopacz. po nieudanym wślizgu zobaczył czerwoną kartkę. Początek drugiej połowy to ataki zabrzan. W 50 minucie sam na sam z Misztalem znalazł się Angulo, ale trochę się pogubił i stracił piłkę.

W 60. minucie Aleksander Jagiełło uderzył z 16. metrów i po raz kolejny Kasprzik nie dał się zaskoczyć. Pięć minut później była szansa dla Górnika. W polu karnym faulowany został Erik Grendel. Do jedenastki podszedł Angulo, ale uderzył źle i bez problemu piłkę obronił Piotr Misztal. W 81. minucie po fatalnym błędzie Kasprzika Znicz wyszedł na prowadzenie. Szczęśliwym strzelcem bramki został Przemysław Kita.  

Podsumowując, w Zabrzu widzieliśmy: fatalną grę i skuteczność Angulo, szkolny błąd Kasprzika i czerwoną kartkę Kopacza. Był to mecz, o którym w Zabrzu wszyscy będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. W 16. kolejce zabrzanie mogą jednak  "odkupić" swoje winy w derbowym starciu z Podbeskidziem w Bielsku.

Tyszanie gładko przegrali u siebie z Miedzią 0:2. Ta porażka przepełniła czarę goryczy zarządu Tyskiego Sportu i podziękowano za współpracę trenerowi Kieresiowi. Posada szkoleniowca była zagrożona od dawna, bo też gra tyskiego zespołu od kilku kolejek była bardzo mizerna. To co GKS zaprezntował w sobotni wieczór swoim najwierniejszym kibicom, było żenujące.

W roli głównej w zespole gości ponownie wystąpił Fin Petteri Forsell, który zdobył bramkę i zaliczył asystę. Od pierwszych minut zarysowała się przewaga Miedzi. Piłkarze Ryszarda Tarsiewicza ostrzeliwali bramkę GKS-u strzeżoną przez Marka Igaza. Słowak dwoił się i troił. Obronił uderzenia z dystansu Łukasza Garguły i Michała Bartkowiaka.

Jednak już w 23. minucie musiał wyciągać piłkę z siatki. Doskonałe podanie od partnera dostał Forsell, który znalazł się sam na sam z Igazem. Fin nie marnuje takich okazji i było 1:0 dla gości. Drugi cios legniczanie zadali w 50. minucie gry, gdy Forsell wypatrzył w polu karnym Mariusza Rybickiego, który uderzeniem w długi róg bramki pokonał Igaza.

Do końca meczu Miedź prowadziła i kontrolowała grę. Tyszanie przez całe spotkanie byli tylko tłem dla dobrze grających gości. Próbował na to reagować trener swoimi zmianami. W 70. minucie wszedł na boisko Wojciech Szumilas, ale wymiernego efektu to nie dało. W następnej kolejce, być może już z nowym trenerem - "Piwosze" zagrają w Mielcu ze Stalą.

Bielszczanie w meczu wyjazdowym z Sandecją po raz kolejny zanotowali bezbramkowy remis. Mimo, iż w Bielsku wszyscy deklarują szybki powrót na ekstraklasowe boiska, to Podbeskidzie  w meczu z Sandecją wyglądało tak, jakby im nie zależało na zwycięstwie. W pierwszej połowie jeśli piłkarze Jana Kociana dochodzili do pozycji strzeleckich, to nie potrafili celnie uderzyć na bramkę gospodarzy.

Za to piłkarze Radosława Mroczkowskiego pokazali pazur. W 12. minucie Maciej Małkowski świetnie uderzył z rzutu wolnego, ale Rafał Leszczyński znakomicie obronił. Kwadrans później, Wojciech Trochim huknął jak z armaty i futbolówka tylko o centymetry minęła bielską bramkę. W drugiej części meczu niewiele się działo pod jedną i drugą bramką.

Zawodnicy spod Klimczoka przebudzili się dopiero pod koniec II połowy. W 88. minucie Tomasz Podgórski świetnie wszedł w pole karne, podał na 12. metr do Damiana Chmiela i tylko ofiarna interwencja jednego z obrońców Sandecji uratowała ich zespół od utraty bramki.

W doliczonym czasie gry przed szansą na zdobycie gola stanął Łukasz Zakrzewski, którego strzał głową minimalnie minął bramkę gospodarzy. To wszystko na co było stać w tym meczu bielszczan. Trochę za mało, by powalczyć o trzy punkty. W następnej kolejce zespół Jana Kociana czeka trudny mecz derbowy z Górnikiem przy Rychlinskiego.

Nie zawiedli za to piłkarze katowickiego GKS-u, wygrywając 2:0 w Kluczborku z MKS-em. Od samego początku spotkania widać było z jakim celem na Opolszczyznę przyjechali piłkarze Jerzego Brzęczka. Już w 5. minucie wynik spotkania mógł otworzyć Oliver Praznovsky. Po dośrodkowaniu z rogu, jego strzał minął bramkę MKS-u.

W 28. minucie po uderzeniu Grzegorza Goncerza, futbolówka minimalnie mija światło bramki Oskara Pogorzelca. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. 10 minut później idealnie w polu karnym MKS-u znalazł się Paweł Mandrysz, który strzałem z najbliższej odległości pokonał bramkarza z Kluczborka. Druga połowa to replay scenariusza z pierwszej części gry.

Ciągle stroną przeważającą byli zawodnicy katowickiej "GieKSy". W 54. minucie Goncerz zakończył kontratak swojej drużyny, ale jego uderzenie ponownie mija bramkę MKS-u. W 72. minucie katowiczanie postawili kropkę nad "i", po trafieniu  Łukasza Zajdlera. Zawodnicy z Kluczborka próbowali jeszcze w końcówce zdobyć honorową bramkę, lecz wszystko skończyło się tylko na chęciach.

Jak się okazało, był to ostatni mecz Jarosława Dymka w roli szkoleniowca MKS-u Kluczbork. Katowiczanie po tym zwycięstwie awansowali na fotel współlidera tabeli i za tydzień w takiej roli spotkają się z Olimpią Grudziądz przy Bukowej.

Jako ostatni w 15. kolejce na boisko w Mielcu wybiegli zawodnicy Zagłębia Sosnowiec. Niestety tego meczu sosnowiczanie nie zaliczą do udanych. Po słabej grze ulegli miejscowej Stali 0:2. Seria meczów bez porażki podopiecznych Piotra Mandrysza się skończyła. Początek tego spotkania nie zakładał porażki Zagłębia.  Po kwadransie mielczanie zaczęli grać już swoją piłkę. Narzucili swój styl gry i konsekwentnie realizowali założenia taktycznie.

Zawodnicy Zagłębia im w tym zdecydowanie pomogli, popełniając karygodne błędy w obronie. Udokumentowaniem przewagi gospodarzy był gol Jakuba Żubrowskiego w 27. minucie. Po tej bramce mielczanie poszli za ciosem. W 34. minucie dobre uderzenie Szymona Sobczaka na róg wybił Jakub Szumski.  

Chwilę później świetny strzał tuż zza linii pola karnego oddał Krystian Getinger i futbolówka minimalnie minęła słupek bramki Zagłębia. W końcówce pierwszej połowy Getinger ponownie kapitalnie uderzył, ale tym razem Szumski nie dał się zaskoczyć. W tym fragmencie gry sosnowiczanie ani raz nie zagrozili bramce Stali.

W drugiej połowie trener Mandrysz postawił wszystko na jedną kartę. Za niewidocznego Dawida Ryndaka wprowadził do gry najskuteczniejszego strzelca sosnowiczan Martina Pribulę, ale gra w wykonaniu gości się nie zmieniła. Za to gospodarze cały czas parli do przodu. W 60. minucie Kamil Raduj strzelił kąśliwie, ale futbolówka nie znalazła drogi do bramki.

Później główkował Mateusz Cholewiak, ale piłka poszybowała nad poprzeczkę bramki Szumskiego. W 76. minucie, chwile wcześniej wprowadzony do gry Dorian Buczek - został szczęśliwym strzelcem drugiej bramki dla Stali. Zagłębie odpowiedziało tylko strzałem w poprzeczkę Jakuba Wilka z rzutu wolnego.

To co wydawało się niemożliwe, stało się faktem - Zagłębie przegrało w Mielcu. Sosnowiczanie zostali srogo ukarani za to, iż chcieli wygrać jak najmniejszym nakładem sił i przez to zlekceważyli swojego rywala. Kolejny mecz podopieczni Mandrysza zagrają u siebie z Chrobrym Głogów.                          

 źródło: Jacek Rebensztok.

 

 

 

Powrót na górę

Piłka nożna

Inne dyscypliny

Strefa konesera

Polecane strony

O nas

Podążaj za nami