Pomarańczowi rozbici przez Projekt Warszawa, GKS znów przegrał po tie-breaku [aktualizacja]

Pomarańczowi rozbici przez Projekt Warszawa, GKS znów przegrał po tie-breaku [aktualizacja]

Nie był to udany weekend dla siatkarskich drużyn z Górnego Śląska. Jastrzębski Węgiel "na sucho" uległ Projektowi Warszawa, a GKS Katowice po pięciosetowym boju przegrał z Indykpolem AZS Olsztyn.

W zespole Jastrzębskiego Węgla zabrakło tym razem Juliena Lyneela. Francuzowi odnowiła się kontuzja, z którą wrócił do klubu z mistrzostw Europy. Najprawdopodobniej będzie on musiał pauzować przez kilkanaście dni. Trudno jednak wyrokować czy Lyneel byłby w stanie na tyle pomóc swojej drużynie na tyle, by mogła ona powalczyć o wygraną z Projektem. Jastrzębianie byli bezradni. W każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła wyraźnie ustępowali podopiecznym Andrei Anastaziego. Mecz był bliźniaczo podobny do rozegranego ledwie sześć dni wcześniej w jastrzębskiej hali pojedynku Pomarańczowych z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Do pewnego momentu gospodarzom udawało się prowadzić wyrównana walkę z przeciwnikami, ale w decydujących momentach brakowało im po prostu jakości. Trener Roberto Santilli sprawiał wrażenie bezradnego. Na nic zdawały się zmiany, jakich dokonywał w drużynie. Słaby występ zaliczył Tomasz Fornal, ale jego zmiennik czyli Dominik Depowski również nie potrafił sobie poradzić z przyjęciem zagrywki. Szwankował odbiór, a co za tym idzie brakowało dokładnego dokładnego rozegrania. W konsekwencji jastrzębianie mieli bardzo słabą skuteczność w ataku (ledwie 40 procent).

Zawodnicy Projektu nie musieli wcale wspinać się na wyżyny swoich umiejętności, by wywieźć z Jastrzębia-Zdroju komplet punktów. Nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu odebrał całkowicie zasłużenie Bartosz Kwolek, jeden z adeptów Akademii Talentów Jastrzębskiego Węgla.

Jastrzębski Węgiel - Projekt Warszawa 0:3 (21:25, 15:25, 20:25)
Jastrzębski Węgiel: Kampa, Fornal, Szalacha, Konarski, Fromm, Gladyr, Popiwczak (libero) - Depowski, Vigrass, Bucki, Vinhedo.
Projekt: Brizard, Kwolek, Wrona, Król, Tillie, Nowakowski, Wojtaszek (libero).

Mecz w Olsztynie rozpoczął się dla gospodarzy. Szybko uzyskali oni trzypunktowe prowadzenie 6:3, lecz katowiczanie z akcji na akcję rozkręcali się i powoli odrabiali straty. Siatkarze z Warmii nie zamierzali jednak oddać pola rywalom. Szybko odbudowali przewagę, a w końcówce popisali się blokiem na doświadczonym Jakubie Jaroszu. Popsuty serwis tego właśnie siatkarza zakończył premierowa partię. Gospodarze triumfowali 25:20.

Początek drugiej odsłony również lepiej układał się dla olsztynian. GKS walczył jednak ambitnie i doprowadził do stanu 14:13. Podopieczni Dariusza Daszkiewicza coraz lepiej przesuwali się w bloku utrudniając życie atakującym Olsztyna. Przyjezdnym przydarzyło się jednak kilka niedokładności, które spowodowały, że po raz kolejny mieli gonić wynik. W bardzo ważnym momencie znakomitą obroną popisał się Dustin Watten, a kontrę wykorzystał Jarosz. W końcowej fazie seta Jan Firlej często korzystał z usług środkowych, a ci spisywali się znakomicie. Było to jednak zbyt mało na świetnie grających olsztynian z Janem Hadravą na czele. Ekipa Paolo Montagnaniego po skutecznym ataku Czecha miała już zapewniony przynajmniej jeden punkt w tym meczu.

GieKSa w tym sezonie nie ma w zwyczaju kończyć meczów w trzech setach. W piątek nie mogło więc być inaczej. Przyjezdni wrócili do dobrej gry i w pewnym momencie prowadzili aż 14:7. Firlej coraz częściej pozwalał sobie na finezję w rozegraniu, a to przynosiło kolejne punkty. Trener Montagnani w bardzo trudnej sytuacji sięgnął do kwadratu dla rezerwowych i wyciągnął z niego Mateusza Mikę. Niewiele to jednak zmieniło. Katowiczanie przedłużyli losy meczu wygrywając 25:18.
Goście po zmianie stron poszli za ciosem. Rozpoczęli od prowadzenia 3:0, a z biegiem seta coraz bardziej je powiększali. Co prawda w środkowej fazie seta olsztynianie zerwali się do walki i doprowadzili do remisu 16:16. Końcówka ponownie należała jednak do GieKSy. Siatkarze trenera Daszkiewicza wygrali 25:20, więc o tym, kto zgarnie dwa punkty zadecydował tie-break.

Gospodarze podeszli do niego bardzo pobudzeni. Świetnie prezentowali się w elemencie zagrywki utrudniając katowiczanom rozgrywanie kombinacyjnych akcji. Po punktowym serwisie Roberta Andringi przy stanie 7:4 trener Daszkiewicz poprosił o przerwę. To przyniosło zamierzony efekt. Jego podopieczni wyszli z trudnego ustawienia za sprawą ataku Rafała Szymury. W decydującym momencie nie ustrzegli się jednak błędów i po raz trzeci w tym sezonie musieli przełknąć gorycz porażki po pięciosetowym boju.

Indykpol AZS Olsztyn - GKS Katowice 3:2 (25:20, 25:22, 18:25, 20:25, 15:9)
AZS: Woicki, Andringa, Mousavi, Żaliński, Poręba, Hadrava, Żurek (libero) - Kowalski, Sokołowski, Mika.
GKS: Firlej, Buchowski, Zniszczoł, Jarosz, Szymura, Nowakowski, Watten (libero) - Fijałek, Musiał, Kwasowski, Kohut.

Lp Drużyna Pkt Sety
1 PROJEKT Warszawa 12 12-2
2 Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-K. 12 12-2
3 PGE Skra Bełchatów 9 11-6
4 Jastrzębski Węgiel 9 9-6
5 Aluron VirtuCMC Zawiercie 8 10-7
6 Indykpol AZS Olsztyn 7 10-8
7 Asseco Resovia Rzeszów 7 10-10
8 Cerrad Enea Czarni Radom 6 9-8
9 Trefl Gdańsk 5 7-6
10 GKS Katowice 5 9-11
11 Ślepsk Malow Suwałki 3 5-7
12 Cuprum Lubin 3 6-11
13 BKS Visła Bydgoszcz 1 2-15
14 MKS Będzin 0 2-15

tabela za pls.pl

Powrót na górę

Piłka nożna

Inne dyscypliny

Strefa konesera

Polecane strony

O nas

Podążaj za nami