Śląski klasyk sprzed 29 lat
Za niespełna dwa tygodnie na stadionie przy ul. Bukowej w Katowicach odbędzie się śląski piłkarski klasyk - GKS Katowice podejmie Górnika Zabrze. Te mecze zawsze rozgrzewały kibiców do czerwoności.
Na przestrzeni ostatniego półwiecza drużyny obu klubów mierzyły się w bojach o ligowe punkty już 58. razy. Wiele z tych spotkań przeszło do historii. My chcielibyśmy przypomnieć jedno – sprzed 29 lat, kiedy obie drużyny po raz ostatni spotkały się na murawie Stadionu Śląskiego.
Bukowa w budowie
Katowiczanie już od kilku miesięcy swoje mecze w roli gospodarzy rozgrywali na śląskim gigancie. W tym czasie ich obiekt był w przebudowie. Na Bukowej trwały prace wykończeniowe trybuny wschodniej. Marzeniem ówczesnego prezesa katowickiego klubu Mariana Dziurowicza było zbudowanie nowoczesnego, jak na ówczesne czasy, obiektu piłkarskiego. Na okres jego powstawania piłkarze musieli przenieść się na Stadion Śląski. Grali na nim niemal przez cały 1987 rok. Mecz z Górnikiem wydawał się idealną okazją, by zapełnić trybuny kolosa. Wszak niewiele ponad rok wcześniej na tym obiekcie obie drużyny zmierzyły się w finale rozgrywek o Puchar Polski. Wówczas, w obecności blisko 60 tysięcy kibiców, GKS wygrał 4:1 i po raz pierwszy w historii sięgnął po to trofeum. Teraz na derbowym meczu o ligowe punkty na stadionie zjawiło się około 20 tysięcy kibiców.
Poszli na wymianę
Zgodnie z oczekiwaniami mecz był świetnym widowiskiem. Obie drużyny preferowały ofensywną grę. Nic dziwnego, bo miały w swoich szeregach idealnych ku temu wykonawców. W zespole gospodarzy atak tworzyła legendarna dzisiaj trójka napastników – Jan Furtok (na zdjęciu), Marek Koniarek i Mirosław Kubisztal. W Górniku za poczynania ofensywne w drugiej linii odpowiedzialni byli Andrzej Iwan, Ryszard Komornicki i Marek Majka. Ich akcje celnymi strzałami finalizować mieli Jan Urban, Ryszard Cyroń i Krzysztof Baran.
Jako pierwsi trafili zabrzanie. Jan Urban, w swoim stylu, głową pokonał Mirosława Dreszera. Jednak odpowiedź GKS-u była niemal natychmiastowa. Najpierw Jan Furtok, a następnie Mirosław Kubisztal wyprowadzili występujących w roli gospodarzy katowiczan na prowadzenie. Na przerwę obie drużyny schodziły jednak przy stanie 2:2. W 37. minucie do wyrównania doprowadził Ryszard Komornicki. Po zmianie stron wymiana ciosów trwała w najlepsze. Już po sześciu minutach po wznowieniu gry Furtok urwał się obrońcom Górnika i GKS znów prowadził. Niewiele kwadrans później Krzysztof Baran strzelił trzeciego gola dla zabrzan i mecz zakończył się remisem.
Wybredna prasa
Opinie po meczu były mocno wyważone. Dziennikarze relacjonujący to spotkanie z jednej strony byli zadowoleni z efektownej gry w ofensywie obu drużyn, z drugiej jednak dostrzegali mankamenty w postawie obu linii defensywnych. Adam Barteczko, późniejszy redaktor naczelny katowickiego „Sportu”, był wówczas wysłannikiem tego dziennika na mecz GieKSy z Górnikiem. W poniedziałkowym wydaniu (nr 174 z 7 września 1987) napisał: „Kto wie czy po tym meczu nie doszło do takiej oto wymiany zdań: Słuchajcie, my zrobiliśmy swoje, strzeliliśmy trzy bramki. Gdybyście nie spartolili roboty w obronie, to mogłaby być premia. Odpowiedzi na ten zarzut nie cytujemy, bo była prawdopodobnie nieparlamentarna. Ciekawe, że ten wymyślony na poczekaniu dialog mógł zdarzyć się zarówno w szatni Katowic jak i Górnika, bo tak się akurat złożyło, że obie drużyny miał w sobotę ten sam słaby punkt. Źle i chaotycznie grali w obronie. Spowodowało to grad bramek, które w większości padły z powodu kiksu, zagapienia się, błędu taktycznego czy wreszcie ataku bez niezbędnej asekuracji. Wprawdzie dzięki temu spotkanie zyskało na widowiskowości, ale co będzie jeśli przeciwnicy Górnika i Katowic w europejskich pucharach przycisną Polaków "do muru"? Ta jakościowa różnica: piątka z ataku, dwója z gry obronnej (bo nie chodzi tu wyłącznie o błędy defensywy, ale o umiejętność skutecznej gry destrukcyjnej całego zespołu) – bywa zazwyczaj zdradliwa. Ambicją i ofiarnością nie zawsze udaje się ukryć swoją słabą stronę. To tyle na "nie". Na szczęście było w tym spotkaniu kilkadziesiąt szybkich, dobrze pomyślanych akcji, sporo strzałów i sytuacji podbramkowych, które chyba zrekompensowały niedostatki, o których była mowa wyżej. Bramka za bramkę, atak za atak. Wszystko na dużej szybkości. To mogło się podobać, tym bardziej że momentami przypominało zabawę typu – co mi zrobisz jak mnie złapiesz?”
W tygodniku „Piłka Nożna” (nr 36/743 z 8 września 1987) czytamy: ”Wydarzeniem minionej serii spotkań był rzadki w naszej lidze remis 3:3 i to w pojedynku Katowic z Górnikiem Zabrze. Jest wbrew pozorom zrozumiałe. I górnicy z Katowic, i z Zabrza, jeśli nie krepuje ich jakiś obożuchny gorset taktyczny, znacznie lepiej radzą sobie w akcjach ofensywnych niż typowo obronnych. Akurat w sobotnim meczu nikt specjalnie nie psuł im nastroju, więc radosnej gry, o której od czasu do czasu przypominają naiwni teoretycy, było sporo. To cieszy, zwłaszcza kibiców, bo wynik 3:3 prezentuje się bardziej okazale niż 0:0. Tylko, ile bramek padło z błędów obydwu formacji obronnych? Mało kto wnika w takie szczegóły”.
Pucharowe przetarcie
Troska płynąca z dziennikarskich komentarzy podyktowana była przede wszystkim zbliżającymi się występami obu drużyn w europejskich pucharach. Górnik, jako mistrz Polski, w pierwszej rundzie Pucharu Mistrzów mierzyć miał się z Olympiakosem Pireus. Natomiast katowiczanie startujący w Pucharze UEFA rywalizować mieli z rumuńskim Sportulem Studentesc Bukareszt. Obawy o postawę obu defensyw w tych pojedynkach okazały się poniekąd zasadne. Górnik wprawdzie poradził sobie z mistrzem Grecji (w Pireusie zremisował 1:1, a w rewanżu w Zabrzu wygrał 2:1), ale GKS został wyeliminowany przez Rumunów. Katowiczanie przegrali w Bukareszcie 0:1, a w spotkaniu rewanżowym rozegranym na Stadionie Śląskim ulegli Sportulowi 2:4.
Ciekawostką jest fakt, że wszystkie polskie drużyny startujące w sezonie 1987/88 w europejskich rozgrywkach (oprócz Górnika Zabrze i GKS Katowice na międzynarodowej arenie grały Śląsk Wrocław w Pucharze Zdobywców Pucharów i Pogoń Szczecin w Pucharze UEFA), zostały wyposażone w sprzęt sportowy przez włoską firmę Casucci. W strojach tej firmy Górnik i GKS zagrały w pamiętnym meczu na Stadionie Śląskim
Śląskie podium
Na wiosnę, w spotkaniu rewanżowym rozegranym w Zabrzu, też padł remis. Znów bohaterami obu drużyn byli ówcześni reprezentanci Polski. GKS objął prowadzenie po uderzeniu z rzutu wolnego Jana Furtoka już w czwartej minucie gry. Górnik wyrównał w 41. minucie po strzale głową Jana Urbana. Jednak w pamięci kibiców bardziej zapadł pojedynek na Stadionie Śląskim z 5 września 1987 roku. Był to ostatni pojedynek klubów z Zabrza na najwyższym krajowym poziomie. Oba zespoły były wówczas jednymi z najsilniejszych w Polsce. Jak się później okazało Górnik został po raz czwarty z rzędu najlepszą drużyną nad Wisłą, a GKS ukończył rozgrywki na drugim miejscu. Nigdy później już te zespoły nie zmierzyły się ze sobą w meczu o tak wysoką stawkę...
Program meczowy z tego spotkania
5 września 1987
Stadion Śląski
GKS Katowice – Górnik Zabrze 3:3 (2:2)
0:1 – Urban, 21 min. (głową)
1:1 – Furtok, 25 min.
2:1 – Kubisztal, 30 min.
2:2 – Komornicki, 37 min.
3:2 – Furtok, 51 min.
3:3 – Baran, 68 min.
GKS: Mirosław Dreszer – Marek Biegun (46. Piotr Nazimek), Piotr Piekarczyk, Jerzy Wijas, Jerzy Kapias, Dariusz Grzesik (74. Krzysztof Hetmański), Janusz Nawrocki, Zbigniew Krzyżoś, Mirosław Kubisztal, Jan Furtok, Marek Koniarek. Trener Władysław Żmuda.
Górnik: Józef Wandzik – Jacek Grembocki, Józef Dankowski, Joachim Klemenz (55. Marek Piotrowicz), Marek Kostrzewa, Marek Majka, Ryszard Komornicki, Andrzej Iwan, Ryszard Cyroń (80. Andrzej Orzeszek), Krzysztof Baran, Jan Urban. Trener Marcin Bochynek.
Sędziował Roman Kostrzewski (Bydgoszcz)
Widzów ok. 20 tys.
Artykuły powiązane
- Puchar Polski: awanse Ruchu i Piasta
- Dreszczowiec w Gliwicach. Górnik wygrał w Łodzi - wyniki 13. kolejki PKO BP Ekstraklasy
- Piast wygrał w Kielcach. Górnik pokonał Stal - wyniki 12. kolejki PKO BP Ekstraklasy
- Ruch: skromnie, ale zwycięsko - wyniki 12. kolejki Betclic 1. ligi
- GieKSa rozgromiła Puszczę! - wyniki 11. kolejki PKO BP Ekstraklasy